Warsztaty pisarskie u najlepszych. Część druga
Warsztaty pisarskie u najlepszych. Część druga
Pamiętacie poprzedni odcinek?
„Ustal, jakie emocje chcesz wywołać w swoich czytelnikach” i „Zacznij opowieść od sugestywnego szczegółu” – takie porady wybrzmiały na warsztatach kreatywnego pisania, które poprowadził Allan Edgar Poe i Siergiej Eisenstein.
Dzisiaj odwiedzimy Raymonda Chandlera, słynnego amerykańskiego prozaika i hollywoodzkiego scenarzystę.
Lekcja numer 3, czyli: Raymond Chandler
Cofamy się w czasie. Jest 1948 rok.
Mistrz „czarnego kryminału” pisze szereg listów, w którym znajdziemy ważne wskazówki warsztatowe.
Na przykład w liście do Fredericka Lewisa Allena, wydawcy „Harper’s Magazine”, porusza kwestię szczegółu jako niezwykle ważnego aspektu opowieści.
W pewnym momencie cytuje zdanie, które wprowadził do jakiegoś swojego opowiadania: „Wysiadł z samochodu i szedł zalanym słońcem chodnikiem, dopóki cień markizy nad wejściem nie spadł mu na twarz niczym strumień wody”. Po czym dodaje, że redakcja wykreśliła je. Takie opisy hamują tylko bieg akcji – padło wytłumaczenie.
„Postanowiłem udowodnić, że nie mają racji” – pisze Chandler i wyjaśnia, że według jego „teorii” czytelnicy chcą czegoś więcej niż tylko czystej akcji. Czego? Emocji tworzonych „poprzez dialog i opisy”.
W tej teorii ważną rolę odgrywa więc melodramat, czyli spektakularne przerysowywanie uczuciowych wątków. Jak wiemy, wielce poczytne kryminały Chandlera są bardzo emocjonalne. Teoria ma tu więc pokrycie w praktyce.
„Tym, co pozostaje w pamięci czytelników – dowodził pisarz – nie był fakt, że człowieka zabito, ale to, że człowiek ten w chwili śmierci usiłował wziąć z biurka spinacz, który mu się wyślizgiwał, toteż jego twarz wyrażała napięcie, usta miał półotwarte w grymasie udręki, o śmierci zaś w ogóle nie myślał”.
A więc szczegół, „sugestywny szczegół” jako ukłucie odbiorcy, jako sposób na zainfekowanie jego pamięci.
To ważna podpowiedź: pisząc fabułę, projektujemy wspomnienia czytelników.
„Ten cholerny mały spinacz wciąż wymykał mu się z palców” – pointuje swój list Chandler, a ja przypominam sobie ostatni akapit „Żegnaj, laleczko”, powieści z 1940 roku. Pamiętacie? Zachwycił wielu pisarzy i krytyków. Mnie zresztą też.
„Zjechałem windą na parter i wyszedłem schodami ratusza. Dzień był chłodny i bardzo pogodny. Wzrok sięgał daleko, ale nie tak daleko, jak daleko odeszła Velma”.
Nie tak daleko, jak odeszła Velma.
To są zdania, których się nigdy nie zapomina. Najpierw szczegół, a potem strzał prosto w serce czytelnika. Naprawdę można się wzruszyć, a nawet popłakać.
To be continued…
Michał Larek
Przeczytaj także:
Storytelling
Dżingiel, czyli skuteczna metafora
Jak przyciągać uwagę czytelnika?
Jak zacząć powieść
Warsztaty pisarskie u najlepszych. Część pierwsza
Warsztaty pisarskie u najlepszych. Część trzecia
Warsztaty pisarskie u najlepszych. Część czwarta
Warsztaty pisarskie u najlepszych. Część ostatnia
Storytelling, czyli sztuka walki
Storytelling i prawo jazdy
Tess Gerritsen, Poe i wspomnienia
Jak zaczął George Lucas?
Zatrzymaj czas!
Jak zaplanować opowieść
Storytelling i neuromarketing