Okiem wydawcy, czyli lekcja rynku dla piszących – część 1
Na ostatnie spotkanie kursu dla zaawansowanych zaprosiłam wydawczynię. W czasie kursu powstały duże fragmenty powieści, opowiadań a nawet sztuki teatralnej. Zależało mi, żeby ich autorzy i autorki poznali perspektywę drugiej strony, punkt widzenia osoby, która ocenia nie tylko poziom, ale także potencjał sprzedażowy tekstu. Była to okazja, by dowiedzieć się, na co zwracać uwagę, jakie propozycje, spośród setek napływających w tygodniu, przechodzą przez jej sito. Pytaniom nie było końca.
Czy wiesz, co piszesz?
Wyobraźcie sobie, że wyprodukowaliście kosmetyk, który chcecie sprzedać. Stawiacie go w plastikowej butelce i podpisujecie: płyn do mycia.
– Mycia włosów? – pyta potencjalny klient.
– No, właściwie, mógłby być. – Odpowiadacie bez przekonania, co tylko budzi kolejne wątpliwości klienta: A może mycia ciała? Albo do higieny intymnej? Albo to odżywka, która może służyć jako szampon? Albo szampon, po którym zbędna jest odżywka? Produkt wielofunkcyjny traci na wiarygodności. To po pierwsze. A po drugie – czy wyobrażacie sobie tak cierpliwego klienta? Czy sami na jego miejscu mielibyście tyle determinacji przy tak dużym wyborze w drogeriach? Podobnie zmieszany czuje się wydawca w kontakcie z autorem, który sam nie wie, co napisał. Thriller, kryminał, powieść psychologiczną? Wszystkiego po trochę? Miksy gatunkowe nie są dobrze widziane. Oczywiście wydawca jest w stanie sam przyporządkować dzieło do danej kategorii, ale przedstawienie propozycji w profesjonalny sposób zwiększa szanse autora na debiut.
W blasku znanych nazwisk
Ponieważ wiele osób przystępuje do pisania z myślą, że tekst „ich poniesie” i często kończy na ostatniej kropce bez żadnego namysłu, wydawcy przychylnym okiem patrzą na autorów, którzy znają rynek. Dlatego warto porównać swoją propozycję do konkretnych powieści, które osiągnęły sukces lub konkretnych twórców, którzy mają już swój rozpoznawalny styl. Ten zabieg nosi miano benchmarku.
Oczywiście należy to czynić rozsądnie – jeśli piszemy, że jesteśmy polską E.L. James a wysyłamy powieść, w której nie ma ani jednej erotycznej sceny, raczej zniechęcimy wydawcę niż go do siebie przekonamy.
Trudności polskiego rynku wydawniczego
Polski rynek wydawniczy jest trudny. Mijają nas niektóre światowe tendencje. Jeśli w Skandynawii, Niemczech czy krajach anglosaskich publikuje się literaturę środka, w Polsce nadal preferowana jest literatura gatunkowa lub proza literacka. Pewne typy książek, które osiągają milionowe nakłady na całym świecie, u nas się nie przyjmują. Tak na przykład jest z komediami obyczajowymi dla dorosłych. Trend reprezentowany m.in. przez powieść „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął” Jonasa Jonassona, w Polsce nie rozwinął się tak mocno jak w innych państwach kultury zachodniej. Wspólnie doszliśmy w rozmowie do tego, że być może Polacy potrzebują rodzimego autora, który ich rozbawi, jak czyniła to np. Joanna Chmielewska. „My nie kreujemy trendów – powiedziała redaktorka – jesteśmy tylko położnymi, które pomagają im się narodzić.” Cała nadzieja więc w matkach i ojcach – czyli Was. Obserwujcie tych, którzy osiągnęli sukces, ale starajcie się pisać tak, żeby za jakiś czas młodzi autorzy powoływali się na Was!
W następnym odcinku o tym, kiedy interesy wydawcy i autora są sprzeczne, czyli o umowach wydawniczych.
Przeczytaj także inne wpisy Aliny Krzywiec.
Prosta rada, której pisarze nie lubią słuchać
Sztuka rozmowy, czyli o tym jak dialogować
Pisanie powieści jako wewnętrzna podróż
Podstawy pisania, czyli rzecz o unikaniu błędów
Dlaczego pisarze powinni czytać książki?
Literackie ampery i volty, czyli kilka słów o napięciu
Noworocznie, czyli o czym warto pamiętać podchodząc do pisania
Wyzwanie, czyli jak pisać o miłości i seksie
Pięć rzeczy nie tylko o pisaniu, których kursanci dowiadują się na kursie
Okiem wydawcy, czyli lekcja rynku dla piszących – część 2
Jak napisać scenę jazdy samochodem?
Negatywny bohater, to nie znaczy zły człowiek
Uwięzieni – bohaterowie w trudnych okolicznościach