Justyna Edmondson, Błahy incydent
Oficynka, 2019
Justyna Edmondson – żyje w Warszawie razem z mężem, trzema synami, dwoma psami, trzema kotami i żółwiem. Weganka i żeglarka. Kocha ciszę i morze, ale też gwar, teatr i muzykę.
Justyna Edmondson napisała książkę “Błahy incydent”. Jest to powieść o umieraniu i narodzinach, spotkaniach i odchodzeniu, o smutku i sile istnienia, o miłości wreszcie i przepełniającej życie muzyce, napisana językiem tak plastycznym i sensualnym, że miejscami aż boli.
Co Justyna mówi o sobie?
Przeczytajcie
- Kiedy byłem dzieckiem, chciałem zostać:
weterynarzem, albo nianią dla porzuconych misiów koala.
- Moje źródło inspiracji:
życie. Jestem dobrym obserwatorem, kolekcjonuję wrażenia, przebłyski, sceny, słowa, zdarzenia.
- W mojej książce najbardziej lubię:
emocje i muzykę.
- Dla przyjemności czytam:
takich autorów, jak Heinrich Boll, Gabriel Marquez, John Irving, Joice Carol Oats, Milan Kundera, Henry Miller, Charles Bukowski, Twardoch, Stasiuk.
- Gdybym mogła zostać bohaterem książki, byłaby to:
mogłabym być w jakimś thrillerze na tropie zagadki. Kiedyś ktoś mi powiedział, że czytając “Dziewczynę z tatuażem” wyobrażał sobie mnie. Czemu nie.
- Długopis czy klawiatura?
Klawiatura. Ale od roku piszę codziennie długopisem i jednak doceniam ten stan. Inne wrażenia, inne połączenia w mózgu, inne skupienie.
- Moje największe pisarskie marzenie:
po prostu pisać i wydawać.
- Książka, ebook, czy audiobook?
Lubię książki. Nie mam czytnika, chociaż słyszałam peany od użytkowników, to wydaje mi się na razie zbędnym gadżetem. Przecież wszędzie mogę zabrać książkę i zabieram. Audiobooki czasami w podróży.
- Moje nieliterackie hobby to:
żeglarstwo od dzieciństwa, ostatnio chór amatorski.
- Sukces to dla mnie:
to zależy od momentu w życiu i dziedziny. Ja ogólnie doceniam to, co mnie w życiu spotyka. Czasami zwykłe sprawy odbieram jako sukces.
- Na kolację poszłabym z:
Johnem Irvingiem.
Justyna Edmondson o sobie:
Lubię miejsce w życiu, w którym jestem teraz. Doceniam ludzi z którymi mam do czynienia.
Mam swoje utarte szlaki i rytuały, ale tego akurat się trochę boję, bo jak się za mocno wyżłobią to stają się niewolą.
No to staram się takie za mocno wyżłobione nawyki namierzyć i spłycić.
Teraz na przykład jestem w górach i myślę sobie: jest zimno, nie lubię ani zimna, ani wysokości, ani żadnych nart, ani za mocno odpoczywać też nie lubię, ale jestem, bo czasami trzeba się samej sobie postawić.