Gadu-gadu, czyli dialogi w książkach dla dzieci
Nie ma wędrówki przez świat – zarówno dosłownej, jak i metaforycznej – bez zadawania pytań. Dlatego dialogi w książkach dla dzieci odgrywają ważną rolę. Rozmawiają tutaj ludzie, klasyczne postaci baśniowe, na przykład krasnoludki, a także ożywione przedmioty, choćby świetnie wszystkim znane, na pozór banalnie przyziemne, skarpetki. By dialogi literackich bohaterów nie nudziły małoletnich czytelników, należy pamiętać o kilku ważnych kwestiach.
Konwersacja jak błyskawica
Rozmowa powinna być lekka, zabawna, dowcipna. By nie nużyła, lecz ciekawiła i intrygowała, należy ją połączyć z jakąś scenką czy rodzajowym obrazkiem. Mogą się spotkać postaci diametralnie różne: słoń i mrówka, psiak pluszowy i rozszczekany czworonóg z podwórza, starszy pan, najchętniej przesiadujący na ławeczce przed blokiem i rozbrykany przedszkolak.
Rozmowy lekkie, ale nie błahe
Dobrze jest, gdy dialogi w książkach dla dzieci rozśmieszają. Ale mogą również dotyczyć spraw poważnych, nawet ostatecznych: przemijania, odchodzenia, pożegnań. Tak się zdarzyło w powieści Zuzanny Orlińskiej Matka Polka:
– Polek, ja nie umiem robić cudów… Nie potrafię przywrócić do życia ani zwierzęcia, ani człowieka.
– Myślałem, że umiesz wszystko! – zawołał z goryczą. (1)
Wszystkie barwy słów
Dialogi są jednym ze środków prezentacji postaci literackich. Dobór słów, sposób wyrażania się, na przykład powolne wypowiadanie albo wyrzucanie wyrazów z siebie z szybkością karabinu maszynowego, istotnie świadczy o danej personie książkowej. Oto przykład (fragment) rozmowy telefonicznej dziecka niepełnosprawnego intelektualnie z dyspozytorem:
– Halo? – powiedziałem z wahaniem.
– Telefon alarmowy. Proszę mówić!
– Nazywam się… Frederico Doretti – wyjąkałem. – Jestem głęboko utalentowanym dzieckiem, dlatego potrafię iść tylko prosto przed siebie i chciałbym zgłosić porywacza. Halo?
– Młody człowieku, proszę posłuchać…(2)
Rico od razu ujawnił swoją odmienność. W tym dialogu zderzyły się dwa sposoby wyrażania się: prywatny, swoisty, charakterystyczny dla dziecka różniącego się od rówieśników i oficjalny, profesjonalny, chłodny oraz rzeczowy.
Trenowanie, dialogowanie
Twierdzi się, że autor, chcący serwować czytelnikom dialogi świeże, autentyczne, nie rażące sztucznością i niemrawością, powinien wsłuchiwać się w rozmowy mające miejsce w najbliższym otoczeniu (domu, sklepie, na ulicy, w tramwaju). To prawda, ale warto też doskonalić umiejętności pisarskie, ulepszając, modyfikując, skracając różne próbki tekstów. Tym razem oszlifowania domaga się wymiana zdań między panią Koczek a jej wnukiem. Konwersacja wciąż ma być zabawna, ale krótsza, bardziej zwarta i zdyscyplinowana.
– Halo, halo! Panie i panowie – dialog czeka na człowieka!
– Chłopcze, czy mógłbyś się odsunąć? Twoje szlachetne oblicze przesłania mi ekran i nie mogę oglądać serialu „Sekrety stu serc”. Bez tych telewizyjnych emocji moje życie jest jak cięte kwiaty bez wody – Eulalia Koczek skrzywiła się i prawą ręką dotknęła włochatego kapcia na swojej stopie.
Tomek przesunął się instynktownie. Przecież babunia w młodości trenowała rzut oszczepem. W jej dłoni papuć mógłby zamienić się w niebezpieczną broń.
– Babciu, chciałbym zrealizować twój postulat w stu procentach. Ale muszę przeczesać ten pokój wzdłuż i wszerz. Zgubiłem kluczyk najcenniejszy na świecie, najszlachetniejszy, najpiękniej brzmiący podczas przekręcania w zamku.
– Znowu zgubiłeś klucze do naszego zacisznego i cudownego mieszkanka? Znowu muszę udać się do warsztatu Zdzisia Śrubki? Jechać tam tramwajem i autobusem oraz pięć minut maszerować opustoszałą ulicą Kolejową? O ja, nieszczęsna! Wnuka mam niecnotę i gapę – babcia Eulalia najpierw zakasłała, potem mocno się zaczerwieniła. Jej twarz momentalnie upodobniła się do dojrzałego pomidora na szczycie krzaczka.
– Dawno nie jadłem zupy pomidorowej. Przepadam za taką na rosołku, z lanymi kluseczkami i kleksem śmietany, podaną na talerzu z zastawy stołowej w leśne wzory – wybąkał wnuczek pod nosem.
– Rosół się rozlał na Kolejowej? Klusków zalało, ale zdołali uciec do lasu? A wcześniej potłukły się u nich wszystkie talerze? – Eulalia Koczek uszczypnęła się w ucho. Czegoś takiego w życiu nie słyszała. Żeby się uspokoić, musiała zaparzyć melisę. Stękając, podniosła się z krzesła.
– Babciu, musimy znaleźć ten kluczyk! Ja mam sokoli wzrok, ty psi węch. Trzeba otworzyć kasetkę z sercem z belgijskiej czekolady w środku i moim pierwszym wierszem w życiu, napisanym dla dziewczyny – wyznał zawstydzony Tomek.
Agnieszka Urbańska
_______________
(1) Z. Orlińska, Matka Polka, Łódź 2017, s. 114.
(2) A. Steinhöfel, Rico, Oskar i Głębocienie, Kraków 2011.
AGNIESZKA URBAŃSKA PROWADZI W MASZYNIE KURS PISANIA PROZY DZIECIĘCEJ:
rozpoczęcie kursu 5 lutego 2022, zobacz program: Czary-mary i coś jeszcze – kurs pisania literatury dziecięcej z Agnieszką Urbańską (poziom I) 5.02 – 26.02 – Maszyna do Pisania
Pozostałe wpisy autorki:
Dreszczyk w książkach dla dzieci, czyli sensacje i sekrety >>
Bajka i inne wspaniałości >>
Sztuka skracania, czyli o zwięzłości tekstów >>
Książki dla dzieci i sentymenty
Pierwsze książkowe zdanie. Udręka i ekstaza?
Gabinet osobowości, czyli bohaterowie dziecięcych książek
Tytuły i pisanie dla dzieci. Zagadnienie praktyczne
Zbigniew Stanczak
17 listopada 2022 at 11:11Piszę aktualnie opowiadania z czasów dzieciństwa. Mam już opisane zdarzenia i sytuację. Teraz muszę stworzyć dobre dialogi chłopców w wieku piec do dziesięciu lat. Dzieje się to na podwórku Katowickiej dzielnicy Koszutka w latach sześćdziesiątych.