Jak przyciągać uwagę czytelnika?
Oto kluczowe pytania każdego pisarza. Jak zaintrygować odbiorcę, jak przyciągnąć uwagę, jak uzależnić publiczność od swojej opowieści? Na warsztatach z twórczego pisania testujemy wszystkie możliwe odpowiedzi. Jedną z nich jest technika, którą świetnie opanował Jørn Lier Horst.
Piekielnie skuteczny mechanizm
Norweski autor poczytnych kryminałów wie, jak przyciągać uwagę miłośników literatury. W tej sprawie mogę posłużyć jako żywy dowód. Któregoś sobotniego poranka sięgnąłem po „Gończe psy”. Po pierwszych trzech rozdziałach wiedziałem, że nikt nie zdoła mnie oderwać od tej powieści, póki nie przeczytam jej w całości. Z wypiekami na twarzy śledziłem akcję. Finisz nastąpił późnym wieczorem. „Czytając tę książkę – napisał ktoś na okładce. – ma się wrażenie, że wbudowano w nią program do automatycznego obracania stron”. Dobra metafora – pomyślałem sobie, kiedy odłożyłem książkę na nocny stolik. – Facet stworzył piekielnie skuteczny mechanizm.
Ostre cięcia
Jak Horst przyciąga uwagę, rozpala ciekawość, intryguje? Odpowiedź brzmi: za pomocą ostrych cięć. Pisarz wie, kiedy i jak skończyć rozdział, żeby zmusić czytelnika do pospiesznego przewracania stron. Robi to jak prawdziwy fachowiec, jak ktoś, kto pilnie terminował u amerykańskich scenarzystów od kasowych filmów i seriali. Po jego cięciach znać prawdziwego mistrza. Dochodzisz do końca rozdziału, czytasz ostatni akapit, czujesz, że napięcie sięga zenitu, przełykasz głośno ślinę i – i przewracasz kartkę.
Przykłady
Spójrzmy na trzy pierwsze rozdziały, jak on to robi. Jak walczy o naszą uwagę.
Rzecz zaczyna się od scenki, w której przyglądamy się policjantowi pijącemu kawę w jakiejś kawiarni. Siedzi sobie przy stole, raz po raz spogląda przez okno, przegląda gazetę, snuje rozważania. W pewnym momencie dzwoni do niego Line, jego córka. „Jutro będą pisać o tobie w gazecie” – informuje go, a po chwili milczenia dodaje: „Chcą cię dopaść”. Tu następuje cięcie. Czytelnik nie ma szans. Musi czytać dalej. Niespodziewana groźba wzmocniona zawieszeniem akcji to chwyt prosty, ale skuteczny.
W rozdziale drugim Line wyjaśnia, o co chodzi dziennikarzom. Okazuje się, że znalazł się nowy dowód w starej sprawie i w efekcie oficer ma zostać oskarżony o popełnienie przestępstwa. „To nieprawda. Nic z tego, co mówią, nie jest prawdą” – oznajmia córce. „Wiem, tato – odpowiada. – Nie musisz mi tego mówić, ale ten artykuł i tak się ukaże w jutrzejszej gazecie”. I znowu cięcie. Kolejne zawieszenie intensyfikuje groźbę i sprawia, że zaczynamy czuć niebezpieczeństwo, która zawisło nad uczciwym policjantem. O co chodzi? – zaczynamy się zastanawiać i przechodzimy do kolejnego rozdziału.
Następuje zmiana scenografii. Przenosimy się do redakcji, w której Line rozmawia o sprawie swojego ojca. Trwają pracę nad oskarżycielskim artykułem. Nagle pojawia się informacja o zabójstwie. Line ma jechać na miejsce zdarzenia. „To może być coś ważnego” – mówi szef działu informacyjnego. „Pierwszą stronę zamykamy dopiero za cztery godziny” – oznajmia cicho. Cięcie. I dzięki temu cięciu czas przyspiesza, napięcie rośnie, ciekawość wzmaga się. Domyślamy się wszakże, że trup ma coś wspólnego ze sprawą naszego policjanta. Czytamy coraz szybciej. Po paru godzinach kończymy lekturę i stwierdzamy, że Horst rzeczywiście opanował do perfekcji technikę przyciągania uwagi.
A co Was ostatnio porwało bez reszty, bez konieczności jedzenia, spania i jakichkolwiek innych czynności niż czytanie? Podzielcie się przykładami.
Michał Larek
Przeczytaj także:
Storytelling
Dżingiel, czyli skuteczna metafora
Jak zacząć powieść
Warsztaty pisarskie u najlepszych. Część pierwsza
Warsztaty pisarskie u najlepszych . Część druga
Warsztaty pisarskie u najlepszych. Część trzecia
Warsztaty pisarskie u najlepszych. Część czwarta
Warsztaty pisarskie u najlepszych. Część ostatnia
Storytelling, czyli sztuka walki
Storytelling i prawo jazdy
Tess Gerritsen, Poe i wspomnienia
Jak zaczął George Lucas?
Zatrzymaj czas!
Jak zaplanować opowieść
Storytelling i neuromarketing
Beata
3 maja 2016 at 21:20Akurat jeśli chodzi o spanie i jedzenie to nie ma takiej książki, która by mnie od tego oderwała. Ale wpadłam jak śliwka w kompot czytając Jo Nesbo. Świetnie zbudowane kryminały. To, co mnie najbardziej przyciągało, to momenty, w których autor pozwalał mi myśleć, że już znam rozwiązanie, że wiem, kto i dlaczego popełnił przestępstwo, a zaraz potem moje domysły okazywały się niepewne, bo nagle pojawiały się inne opcje, równie wiarygodne. Przez to nie mogłam doczekać się końca, żeby dowiedzieć się jak to jest naprawdę. Jednym słowem autor wodzi czytelnika za nos. I robi to doskonale.
Michał Larek
4 maja 2016 at 19:00Jo Nesbo – to prawdziwy fachowiec! Zgadzam się. Na mnie największe wrażenie zrobiła jego “Policja”. Twist za twistem. Mistrzowska zagrywka
Beata
4 maja 2016 at 19:32Czytam po kolei i jeszcze “Policja” przede mną, ale już nie mogę się doczekać po takim komentarzu. Jeszcze Charlotte Link mi się przypomniała – jak czytałam jej kryminały to często serce waliło mi jak oszalałe ze strachu i potrzeby dowiedzenia się, co dalej.
Michał Larek
5 maja 2016 at 21:13W takim razie czekam na relację z lektury “Policji”. A ja tymczasem zabieram się za kolejne Horsty:)