Od dawna chciałam wziąć udział w kursie pisania. Trochę z ciekawości, trochę dla siebie samej, własnego warsztatu. Niestety w moim mieście – Gorzowie Wielkopolskim – nie ma na to szans. Wszelkie inicjatywy w postaci kursów, warsztatów, spotkań autorskich omijają Gorzów szerokim łukiem. Z zazdrością czytałam o propozycjach Maszyny do pisania dla mieszkańców Warszawy, Wrocławia, Gdańska.
Kiedy zatem dołączył do tego grona Poznań i ogłoszono nabór na pierwszy kurs – podstawy pisania – musiałam to zrobić! Przecież Poznań jest całkiem blisko, droga dobra, a terminy odpowiednie
Zapisałam się. Nie żałuję. To była bardzo dobra decyzja.
Komfort pracy i ćwiczeń zapewniała przyjazna atmosfera w niewielkim gronie ludzi chcących tego co ja: pisać, ćwiczyć, uczyć się, słuchać innych, poznać opinie na temat wypracowanych tekstów. Wspaniale!
A wszystko to dzięki cudownej, życzliwej i niesłychanie pomocnej, prowadzącej kurs – Joannie Opiat – Bojarskiej.
Zadania, ćwiczenia zawsze omówione były w każdym szczególe. Wskazówki przekazane przez Joannę – bezcenne!
W głowie zakiełkowały świeże pomysły. Dzięki temu wiem, że potrafię
o: Podstawy Pisania, Poznań, prowadzenie Joanna Opiat-Bojarska
Od tygodni chodził mi po głowie rewelacyjny pomysł na opowiadanie. Świetny! Niepowtarzalny! Na pewno od razu wydrukują go w „Nowej Fantastyce” – myślałam, ale… Jak zwykle – on tylko chodził, potem wlókł się, albo na przekór – pędził jak pijany i rozbijał się o byle pretekst (dziś jestem zbyt zmęczona, ta historia nie ma sensu, muszę się wyspać…). I znikał.
Mimo, że przecież chciałam pisać!
Jak się w tym nie pogubić? Nie stracić zapału, a odnaleźć pasję i najlepsze zakończenie dla swojej historii?
Ech, pewnie każdy z was borykał się z gonitwą myśli, splątaniem wątków albo wielością rozwiązań w zakończeniu, co w efekcie… czeka (samo się rozwiąże?)! No właśnie.
Wtedy zobaczyłam, że Joanna Opiat-Bojarska poprowadzi warsztaty z podstaw pisania, bo dzięki niej rusza w Poznaniu Maszyna do Pisania.
Oczywiście Internet – kto to jest, bo nie znam. Aaaa… już wiem, czemu jej nie czytałam – pisze kryminały. No, nie moja bajka, sorry. Ale program, który przygotowała na te zajęcia – to już inna sprawa. No, jednak moja bajka!
I wiecie co? Zapisałam się i to był strzał w dziesiątkę!
Po pierwszych zajęciach, w ramach pracy domowej, byłam tak zmotywowana i naszpikowana praktycznymi poradami, że napisałam bardzo dobre streszczenie swojego „chodzącego po głowie” opowiadania. Hurra! Ono naprawdę zaczęło nabierać kształtów! Dzięki doświadczeniu Joanny wiedziałam już np. jak zacząć (to magiczne pierwsze zdanie), jak zakończyć scenę i w ogóle – po co to opowiadam!
Na warsztatach było kilka osób „kryminalnych”, ale wskazówki Joanny były cenne nie tylko dla amatorów morderstw. Ona jest po prostu pisarką, która po wydaniu wielu książek doskonale wie, co złapie za serce czytelnika i jak to napisać, żeby przekonać też wydawcę. Wie, co jest historią wartą opowiedzenia. Wie, jak skonstruować bohatera i jego tło.
Dzięki Joannie i ja to teraz wiem.
Polecam wam te warsztaty. To naprawdę inspirująca przygoda w bardzo, bardzo miłej i twórczej atmosferze!
o: Podstawy pisania, prowadzenie: Joanna Opiat – Bojarska, Poznań
Udział w warsztatach Oli Więckiej ze storytellingu niemal zrujnował mi życie, a przynajmniej następne dni życia. Po dwóch dniach zajęć, dyskusji, zabaw i słuchania tego, co Ola ma do powiedzenia, byłam tak naładowana pomysłami dotyczącymi mnie samej i moich projektów, że nie byłam w stanie dokończyć bieżącego scenariusza do serialu. Zrobiłam to wreszcie, ale po deadlinie.
Mój zawód to pisanie. Jestem scenarzystką, pracuję dla telewizji, kina, ale także dla teatru, teraz pracuję również nad książką. „Storytelling” w naturalny sposób kojarzy mi się z twórczością pisarską. Wiedziałam, że warsztaty Oli Więckiej będą o czymś innym. Nie byłam jednak pewna, o czym i czy na pewno jestem ich adresatem. I co się okazało? Że jestem. Każdy jest.
Każdy z uczestników był z innej bajki, każdy był kompletnie inną osobowością i przyszedł z innymi oczekiwaniami, ale śmiem twierdzić, że każdy coś dla siebie znalazł. Ola zrobiła wprowadzenie z podstaw dramaturgii, podczas którego mówiła o rzeczach, które znam, ale to w niczym mi nie przeszkadzało. Przeciwnie, trzeba od czasu do czasu odświeżać tę wiedzę. Potem były już rzeczy, o których nie wiedziałam albo miałam mgliste pojęcie. Używanie storytellingu do zaprezentowania siebie i swojej pracy, wykreowania swojego wizerunku to bardzo ciekawa metoda, do tej pory znana chyba głównie osobom z kręgu marketingu. A przydatna każdemu! Mnie na pewno, wiem już jak zaprezentować siebie i swoje teksty na stronie internetowej, którą właśnie tworzę. Mam też w głowie masę pomysłów, jak narzędzia, które pokazała nam Ola, wykorzystać przy mojej codziennej pracy. To prawdziwa kopalnia inspiracji.
Pomysłów i narzędzi dostaliśmy podczas warsztatów całą masę, ale to przede wszystkim od potrzeb, wyobraźni i kreatywności uczestników zależy, co z nimi potem zrobią. Dla mnie te warsztaty są okryciem. I wciąż budzę się dzięki nim z nowymi, świeżymi pomysłami.
Chcę też powiedzieć coś o samej prowadzącej. Ola nie tylko ma pasję, ale też jest cudowną osobowością. Mądrą, ciepłą, tolerancyjną, inspirującą, błyskotliwą dziewczyną. Gdyby nie ta jej osobowość, nawet najciekawszą wiedzę mogłabym puścić mimo uszu. A dzięki Oli nie tylko wchłonęłam wszystko jak najlepszy koktajl, ale też przez dwa dni cieszyłam się towarzystwem ludzi, którzy nawzajem się polubili, wspierali, inspirowali, pomagali sobie i bardzo się przed sobą otworzyli. Nie byłoby tej atmosfery, gdyby nie Ola. Bardzo dziękuję!
o: Storytelling: prawdziwa historia, prowadzenie: Aleksandra Więcka
Świetne, konstruktywne branżowe spotkanie, spotkanie adeptów z praktykiem.
Porównanie?
Przychodzi mi do głowy… zjazd chirurgów. Kim był ten pacjent? jak go pokroiłeś? a można było inaczej? jakie szycie? wiesz, jak zrobił to X? – podobne tematy i zajęć, i rozmów kuluarowych. Dla branżowców – bezcenne.
Marta Mizuro od wielu lat jest krytykiem literackim, od kilku lat sama pisze i wydaje. Jej wiedza jest więc dwustronna – Marta jest i operującą, i pacjentem. Może stąd pochodzi jej wielkie skupienie, niezwykła umiejętność wychwycenia słabej nuty tekstu i spokojne motywujące uwagi, a także zwykła sympatia dla piszących? Pod jej dyskretnym nadzorem na spotkaniach wyginaliśmy nasze teksty we wszystkie możliwe strony, ucząc się ich budowy i granic wytrzymałości. Docenialiśmy siłę każdego celnego słowa. Jasne, że był lęk przed pierwszym czytaniem tekstu – czy umiem, czy nie odstaję, czy to coś warte? czy pacjent przeżyje? Ale wszyscy – a w naszej grupie było nas 8 osób – wspieraliśmy i stymulowaliśmy się do szukania nowych rozwiązań bawiąc się przy tym jak psiaki w jesiennych liściach.
Powidok?
Minuty i godziny uciekające przez pióra nie wiadomo kiedy. Cenne umiejętności zdobyte na własnym organizmie. Sympatyczne nieformalne spotkanie już po zakończeniu kursu. I ta ogromna chęć do pisania, która zostaje po…
Zachęcam.
o: Podstawy pisania. Wrocław. Jesień 2015. Prowadząca: Marta Mizuro
Tak, Wysoki Sądzie, przyznaję się. Popełniłem zbrodnię. Uczestniczyłem w kursie Maszyny do Pisania.
Gdzie uczestniczyłem? Podczas Kryminalnej Piły. Nie, Wysoki Sądzie, nikogo nie zarżnięto. Że niby Piła? Skoro piła,
więc teraz trzeźwieje. Tak, Wysoki Sądzie, wracam do meritum. Popełniłem zbrodnię uczestnictwa w kursie kreatywnego
pisania. I choć początkowo brałem to za zbrodnię, to z perspektywy kilku miesięcy taki kurs widzę w zupełnie innych barwach. No cóż, nie kryję, że przygotowany byłem na peany, panegiryki i inne chóry anielskie wychwalające mój warsztat w glorii i chwale, tymczasem zamiast spodziewanego aplauzu spotkała mnie ostra krytyka.
Powiadają, że żelazo hartuje się w ogniu, toteż nie pozostaje mi nic innego jak zgodzić się z powyższym.
Kurs prowadził Mariusz Czubaj, dla każdego innego znany pisarz, dla mnie zaś – współwinny zbrodni. To on zabił mojego bohatera, twierdząc, że i tak długo nie pożyje w głowach czytelników, i to on zamordował barokowe zdania, którymi zanudziłbym nawet siebie. Jednak to również on pokazał mi, czym jest odwaga pisarska, i to on udowodnił,
że kuraż jest cechą, bez której pisarz nie ma szans zaistnieć na trudnym rynku. I to właśnie było największą zaletą uczestnictwa w kursie Maszyny do Pisania. Świat, który narodził się w mojej głowie, przeżył poważny wstrząs sejsmiczny, a główny bohater zakończył terapię u psychologa z pozytywnym skutkiem. Za co wyżej wspomnianym,
czyli Mariuszowi i Maszynie, dziękuję. Sąd zaś upraszam o lekki wymiar kary.
o: Powieść Kryminalna, prowadzenie: Mariusz Czubaj, warsztaty podczas festiwalu “Kryminalna Piła 2015”
Kompetentna i rzeczowa Ola Więcka poprowadziła warsztaty tak, by każdy wyszedł nie tylko z przygotowaną swoją historią, ale także umiejętnością jej późniejszej zmiany i tworzenia kolejnych historii. Polecam – menedżerom, leaderom, dyrektorom, a także każdemu, kto dba o markę osobistą i wie, jak istotna jest umiejętność storytellingu.
(o: Storytelling: prawdziwa historia)
Jedyne czego mi zabrakło w tej konstrukcji to pewnego rodzaju określenia od początku co będziemy robić..
Bo jest tak, że grupa jest różna, niektórzy chcą opowiedzieć historię swojej firmy.
Niektórzy chcą opowiedzieć swoją historię
Niektórzy chcą napisać książkę z historią.
Później już wiedzieliśmy, że napiszemy tu dzisiaj swoją historię.
A poza tym super!!! rewelacja!!!
(o: Storytelling: prawdziwa historia)
Maszyna działa. Nieźle działa. Cieszę się, że mogłem być (a z pewnością jeszcze będę) jej pisarskim trybikiem. Nauczyciele maszyny to elita. Solidnie przekazują wiedzę, wymagają dużej ilości własnych tekstów i na nich głównie pracują. Jednocześnie tworzą przyjazną atmosferę, dzięki której nie ma dystansu. Podczas warsztatów czułem się, jakbym znał ich od lat, jakbyśmy się zawsze kumplowali, pisali ramię w ramie, a oni tylko podpowiadali jak mam to robić jeszcze lepiej.
1. Ewa Madeyska – rozbudziła we mnie pisanie, nauczyła podstaw i dała klapsa, po którym, tak jak niemowlak łapie powietrze w płuca, ja złapałem literaturę i próbuję nią oddychać.
2. Mariusz Sieniewicz – pokazał jak dmuchać Zeppeliny wyobraźni, uwrażliwił na szczegół, (np. garderoby), którym można grać, by obrazowo pokazać zmiany nastroju bohatera.
3. Katarzyna Bonda – pracowała ze mną nad tym jak trzymać się w ryzach powieści gatunkowej, pisać na kontrze i nie stroszyć się w pawie piórka, które odciągają czytelnika od akcji.
4. Mariusz Czubaj – dał mi podwójną lekcję, historii kryminału oraz tego kim nie powinien być detektyw, a także poznał mnie z ekspertami kryminalistyki, żeby konsultować z nimi pewne zawodowe kwestie i żeby nie ośmieszać się niepoprawnymi stwierdzeniami typu: „odcisk
palców”.
Po kursach Maszyny zostałem:
– Finalistą Międzynarodowego Festiwalu Opowiadań w 2014 roku, a opowiadanie „Druga krzyżowa” znalazło się w antologii „Nowe Marzy”.
– Wyróżniony drukiem w konkursie na opowiadanie „Otwartym tekstem” (wraz z J.K.) za tekst „Windokrąg”. Magazyn literacko-kulturalny CHIMERA, Nr 2(22) Luty 2015.
– Wyróżniony w Konkursie Absolutnie Frywolnych Etiud Literackich KAFEL 2014 (Festiwal Himilsbacha), druk opowiadania „Kłusownik światła” znalazł się w pokonkursowej antologii.
– Wyróżniony w konkursie Polityki „Lato z kryminałem” za opowiadanie „Agent 07 Set”.
Podsumowując, mogę powiedzieć, że do pisania to niezła Maszyna. Niezwykła. To literackie perpetuum mobile.
Miałem niezwykłą okazję i przyjemność uczestniczyć w kursie prowadzonym przez Katarzynę Bondę. Wnikała w każde słowo, zdanie i akapit tekstu.
Niezwykle merytorycznie.
Dziś – dzięki Bondzie – wiem w jakim kierunku iść, czego od siebie wymagać i jak pisać, żeby inni chcieli czytać.
Polecam gorąco!
Warsztat Storytelling od początku:
Byłam zaskoczona i podekscytowana. Warsztat uruchomił moją wyobraźnię, która uwielbia posługiwać się dobrze opowiedzianą historią, symbolem, metaforą. Ola Więcka jest fachowcem – przygotowanie socjologiczne, dziennikarskie i duże umiejętności pracy z grupą dają gwarancję, że podczas spotkania nauczycie się wiele, ale też spędzicie w sposób inspirujący spędzać czas. Warsztaty opierają się na praktycznym działaniu, bardzo dobrze przygotowanych ćwiczeniach. Ważne jest także skupienie i uwaga, z jaką prowadząca podchodzi do każdego z uczestników – pomaga, wspiera, rozwija, odpowiada na masę pytać. Z pełnym przekonaniem polecam!
Miejsce i organizacja:
Strych na wróble:
Miejsc przyjazne, inspirujące i przede wszystkim w ciągu kilku minut sprawia, że czujemy się tam “u siebie”. Wbrew pozorom to, gdzie i w jakich okolicznościach obywa się nasz proces rozwoju i uczenia się, nie jest bez znaczenia”
“Maszyna do pisania” to miejsce twórcze i inspirujące – być może także dlatego, że właścicielka i opiekunka wszystkich, którzy tam trafią, Magda Kostrzewska sama jest osobą działającą z pasją i energią. A że zna się na tym co robi, i potrafi wokół “Maszyny” zgromadzić odpowiednich ludzi – świetnych pisarzy, doświadczonych dziennikarzy, osoby uczące się i chcące rozwijać swoje pisarskie umiejętności – to inna sprawa…:) Bardzo polecam!
Była to moja pierwsza, ale już wiem, że nie ostatnia przygoda z pisaniem. Trafiłam na grupę samych wspaniałych i bardzo ciekawych ludzi. Prowadząca (Alina Krzywiec) przemiła, konkretna i potrafiąca dobrze przekazać program kursu. Ciekawe prace domowe oraz ćwiczenia na zajęciach.
Jestem mega zadowolona z kursu, w którym uczestniczyłam. Nie wiem czy to jest kwestia prowadzącej, czy grupy, czy w ogóle tak zawsze jest, ale to był super czas i naprawdę bardzo się cieszę, że spróbowałam. Dostałam też ostatnio informację o warsztatach na nowy sezon i na pewno będę starała się coś dla siebie znaleźć. W każdym razie wszystkim znajomym polecam gorąco Wasze zajęcia.
Kurs Podstaw Pisania u Ewy Madeyskiej polecam każdemu, bez względu na to, czy ktoś planuje wydać powieść za dwa lata, struć fanów swoim blogiem, czy lepiej pisać maile.
Ten kurs przede wszystkim daje punkt odniesienia – co jest dobre, co jest złe. Likwiduje błędne założenia, weryfikuje spostrzeżenia, daje do and don’ts.
Z drugiej strony pokazuje wszystko to co najlepsze i pcha każdego uczestnika w nowe obszary konfrontacji ze słowem. Ewa sprawnie skieruje każdego tak,
aby każdy zaczął od siebie więcej wymagać. Poza tym sam kurs jest zwyczajnie, staromodnie przyjemny.
Mój kontakt z Maszyną rozpoczął się około półtora roku temu, kiedy wziąłem udział w warsztatach demonstracyjnych. Zachęciły mnie one do tego, by zapisać się później na kurs podstaw pisania, prowadzony przez Ewę Madeyską. Doświadczenie to oceniam bardzo pozytywnie – na tyle pozytywnie, że w chwili obecnej oczekuję, by móc uczestniczyć w kolejnych kursach.
Chciałbym podkreślić kilka cech, którymi charakteryzują się organizowane przez Maszynę warsztaty.
Przede wszystkim olbrzymi nacisk kładziony jest na praktykę pisania. Podczas zajęć nie ma zbędnego teoretyzowania i każde spotkanie pozwala poznać kilka bardzo pożytecznych, praktycznych technik, które mają następnie olbrzymi wpływ na to, jak postrzega się oraz tworzy teksty literackie.
Po drugie, kursy to szansa na wyjście ze swoimi tekstami i przemyśleniami dotyczącymi pisania do innych. Atmosfera sprzyja otwartej dyskusji i nauce poprzez wymianę poglądów i spostrzeżeń z prowadzącą, będącą doświadczoną literatką oraz innymi uczestnikami.
Po trzecie, kursy zapładniają nowymi pomysłami, pobudzają kreatywność. Stanowią świetną okazję do napisania podczas ich trwania co najmniej kilku niedługich tekstów i pozyskania dalszych inspiracji do tworzenia kolejnych.
Ponadto sam kontakt z Maszyną jako instytucją jest bardzo przyjemny, bo spersonalizowany i otwarty na uczestników.
Zdecydowanie polecam.
Chciałabym bardzo serdecznie podziękować za możliwość udziału w “drzwiach otwartych”. Bardzo mi przypadły do gustu wszystkie zajęcia , w których uczestniczyłam. To co wg mnie wyróżnia “Maszynę” to przede wszystkim:
1. Wykładowcy z dorobkiem (napisali, wydali, odnieśli sukces).
Tacy mogą mnie uczyć pisania, są po prostu dla mnie wiarygodni
2. Wystrój Strychu – specyficzny , ale z klimatem
.
3. Atmosfera – ktoś pomyślał, ktoś upiekł, a wszyscy zjedli ze smakiem pyszne mufinki. Ja osobiście czuję się wtedy zaopiekowana i zadbana i na duchu i na ciele.
Ewa Madeyska – najlepsza literacka mentorka na wschód od Łaby, na zachód od Dniepru, na południe od Gotlandii i na północ od Karpat. “Bogini zapłać” Ewa
Na podstawowy kurs kreatywnego pisania zgłosiłem się w listopadzie ubiegłego roku, nie dlatego, że chciałem wielkim pisarzem być, ale dlatego, żeby w codziennym rutynowym życiu przeżyć coś nowego, a zaznaczam, że grafomanem jestem od dziecka. Padło na Maszynę do Pisania. Nie zawiodłem się. Poznałem podstawowe techniki pisania literackiego tekstu, mechanizmy jakimi rządzi się pisarstwo, na co zwracać uwagę przy kleceniu własnego opowiadania. Ale dla mnie, przede wszystkim, była to okazja do poznania wspaniałych ludzi, którzy pod kierunkiem prowadzącej, Ewy Madeyskiej, pomogli zrozumieć na czym polega pisanie dla czytelnika, a nie tylko dla siebie. Zajęcia prowadzone były z humorem, bez oglądania się na szybko upływający czas. Ewa pozwoliła mi zrozumieć, że pisanie jest dobre na wszystko: na chandrę i na koklusz, a także by trochę odpocząć od życia codziennego. Polecam przyszłym pisarzom i nie tylko ☺
Moje uczucia co do kursów pisarskich są sprzeczne. Bo jak to? Ktoś pójdzie na kurs i nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, będzie umiał pisać? Raczej nie, jak się nie ma wyobraźni, to chyba najlepsze warsztaty nie pomogą. Z drugiej jednak strony, jeżeli długo nie pracowało się z tekstem, warto pewne rzeczy sobie odświeżyć i usystematyzować. Z trzeciej strony – spotkanie z prowadzącymi kurs, to możliwość posłuchania kogoś, kto ma większe doświadczenie i może coś podpowiedzieć lub skorygować.
Warsztaty, które odbywały się podczas Kryminalnej Piły, miały dla mnie dodatkowy atut: piszę kryminały, a część zajęć, w których uczestniczyłam, była prowadzona przez wykładowców ze Szkoły Policji w Pile. Tak więc zapisałam się…
Do Piły pojechałam z postanowieniem skonfrontowania mojego sposobu pracy nad książką z tym, czego się dowiem na ten temat od kogoś bardziej doświadczonego. Interesowało mnie kreowanie bohatera i otaczającej go rzeczywistości, sposoby sprawdzania przeróżnych informacji dotyczących zagadnień z zakresu medycyny sądowej, prawa, pracy policji oraz metody przeprowadzania “wizji lokalnych” miejsc, w których zostaje osadzona akcja. Zajęcia prowadził Mariusz Czubaj, autor, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Już na pierwszym panelu prawie wszyscy (poza jedną osobą) dowiedzieli się, że ich bohaterowie są raczej nudni i nie mają zbyt dużego potencjału… Faktycznie, życiorys Rudolfa Hainza jest bardziej skomplikowany niż Barnaby Uszkiera. Kubeł zimnej wody? Niekoniecznie, raczej temat do przemyślenia. Już wcześniej zadałam sobie sprawę, że mój bohater jest nieco zbyt grzeczny i w drugiej książce, która miała się ukazać w najbliższym czasie trochę mu w życiu namieszałam.
Oczywiście pracowaliśmy też z tekstem, trzeba było napisać krótką scenkę rozgrywająca się barze „Miś”. I co się okazało? Zostałam podejrzana o to, że nie umiem kląć! Faktycznie, nie rzucam „mięsem” co drugie słowo, aczkolwiek pewnym zasobem słów omijanych w oficjalnych wypowiedziach dysponuję. Mariusz Czubaj zwrócił mi uwagę, że wściekły i klnący człowiek nie uspokoi się w ciągu pół minuty i nie zacznie nagle mówić cicho i grzecznie. Miał rację.
Po zajęciach z wykładowcami z pilskiej Szkoły Policji czuję niedosyt i postuluję: zróbcie dłuższy kurs dla „kryminalistów”, żebyśmy głupot w książkach nie wypisywali. Na przykład tygodniowy, ja już rezerwuję miejsce. Co innego lektura o daktyloskopii, co innego osobiste zdjęcie śladu (nie odcisku, który ma trzy wymiary) palców z drzwi. Wiem też, co to jest argentorat, z czego zrobiony jest najdelikatniejszy pędzel do nakładania proszku i że powieszenie bezwładnego ciała nie jest prostą sprawą. I jeszcze parę innych, przydatnych rzeczy.
Wszyscy znają maksymę dotyczącą uczenia się na błędach, ale nie musimy się przecież uczyć na własnych potknięciach, warto skorzystać z doświadczenia i podpowiedzi innych. Taką możliwość dają właśnie warsztaty.
Trafiłam na ofertę warsztatów w Maszynie absolutnie przypadkowo na facebooku – znajomy podlinkował – i nie podejrzewałam, że coś podobnego mogłoby mnie w ogóle
zainteresować (wiadomo „pisania nie można się nauczyć”). W tym czasie czułam się jednak trochę wyjałowiona pracą w korporacji i miałam wolne popołudnia, więc stwierdziłam, że spróbuję. Zgłosiłam się na warsztat z podstaw pisania. I dzisiaj uważam, że to była jedna z sensowniejszych decyzji, podjętych przeze mnie w tamtym czasie. Uczestniczyłam w zajęciach Ewy Madeyskiej, która jest wspaniałą nauczycielką pisania, niespotykanie mądrą, czujną i inspirującą a jednocześnie wyjątkową osobą. Spotkanie Jej oraz wspólna praca nad tekstami wpłynęły na mnie w dużo większym stopniu niż mogłam przypuszczać. I nie ma w tym żadnej przesady. Każdy ma oczywiście swoją drogę i swoje pomysły na siebie. Ja mogę tylko powiedzieć, że po tym (krótkim w zasadzie) warsztacie znacząco przemeblowałam swoje zawodowe priorytety i pisanie nabrało w nim nowego znaczenia. Póki co cieszę się nominacją do nagrody głównej w konkursie Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania we Wrocławiu i pracuję nad swoją pierwszą powieścią.
Można oczywiście zakładać, że świetne książki powstają dzięki wyjątkowej osobowości autora, jego indywidualnej wrażliwości, nietuzinkowej biografii, wrodzonej lekkości pióra czy odpowiedniej chwili natchnienia. Można jednak sądzić, że te same książki powstają przede wszystkim dzięki świetnemu opanowaniu czegoś, na co możemy mieć wpływ – warsztatu, języka czy stylu. Prawda pewnie leży po środku. Jeżeli nie wiesz, co to jest struktura trzyaktowa, dlaczego dobry bohater to bohater ze skazą, czemu przymiotniki szkodzą opisowi, jak nadać rytm dialogom, a także ile jest rodzajów narracji i czym się różnią, możesz się tego dowiedzieć na kursach Maszyny do Pisania. A przede wszystkim zastosować w praktyce, bo zajęcia to przede wszystkim pisanie, w rytm wyznaczony przez kolejne sesje. Zapewniam, że potem, siedząc samotnie przed pustą kartką, bez rygoru pisania „na za tydzień”, do takiej dyscypliny pracy będziecie bardzo tęsknić.
Kursy MdP to też inni ludzie i spotkanie z nimi. Mimo, że od końca zajęć minęło już parę miesięcy, nadal wymieniamy się tym, co piszemy. I to także jest element mobilizujący do dalszej pracy.
Maszyna do Pisania zmienia życie. Moje na przykład na lepsze.:) Przede wszystkim niesamowici ludzie przychodzą tu na kursy. Są tak fajni, że z grupą kryminalną i kursantami literatury pięknej utrzymujemy kontakty do dziś. I PISZEMY! Co prawda, nie zawsze to co zaczynaliśmy na kursie, ale raz złapany bakcyl pisania nie opuszcza nas. Kończę pisać kryminał, w kolejce czeka książka, której pomysł zrodził się w momencie gdy Ewa Madeyska pokazała mi pewne zdjęcie. Właśnie – prowadzący kursy – jesteście WSPANIALI! Nikt się tak nade mną umiejętnie, brutalnie i intelektualnie nie wytrząsał jak Królowa Katarzyna Bonda. I tak pięknie nie sterował moją wyobraźnią jak Ewa Madeyska. To było spełnienie mojego marzenia sprzed lat o studiowaniu na wydziale Creativ Writting w Cambridge. I nie żałuję, że spełniło się ono na magicznym Strychu na Wróble.
Po pierwszych zajęciach z Katarzyna Bondą byłam tak podekscytowana, że aż dostałam gorączki. Po raz pierwszy uwierzyłam, że naprawdę mogę napisać kryminał! Katarzyna Bonda jest mistrzynią konstruktywnej krytyki, nie waha się powiedzieć, że coś jest do kitu, ale kiedy chwali to dostajesz skrzydeł. A przede wszystkim otrzymałam od Niej mnóstwo cennych wskazówek – jak konstruować fabułę i scenę, jak stworzyć bohatera, który „uwiedzie” czytelnika, jak pisać dialogi i wiele, wiele innych. I choć przede mną jeszcze długa droga, to na tych zajęciach dostałam do ręki coś wspaniałego – mapę. Jeśli więc nie zrealizuję swojego marzenia, to tylko, dlatego, że zabraknie mi silnej woli, talentu czy samozaparcia. Bo narzędzia mam. Dziękuję Katarzynie Bondzie, Maszynie do Pisania i mojej Grupie. Czasem czułam, że mózg mi się przegrzewa, ale to były wspaniałe, rozwijające spotkania!
W maju, czerwcu i lipcu 2015 brałem udział w warsztatach Dramatopisarskich zorganizowanych przez Maszynę do Pisania i poprowadzonych przez Elą Chowaniec. Pierwotnie (na zakładkę) zapisałem się w MASZYNIE na dodatkowy kurs pisarski. Niemniej po pierwszych zajęciach z Elą zorientowałem się, że udział w warsztatach będzie wymagał ode mnie
zaangażowania, który wyklucza jakikolwiek jednoczesny udział w równoległych zajęciach – po czterech spotkaniach miałem wyjść nie tyle z napisaną jednoaktówką, ale z przynajmniej z jej trzecią wersją! (…) Było dla mnie jasne, że nie dam rady pociągnąć dwóch na wymaganym poziomie intensywności.
Grupa liczyła tylko troje uczestników, to dawało komfort, że na każdym spotkaniu mogliśmy omówić cały projekt, każdego z uczestników. Spotkanie z ludźmi o podobnych zainteresowaniach, z którymi można i zgadzać się, i nie zgadzać – ale zawsze na temat – jest cennym doświadczeniem. Ela na samym początku podkreśliła, że jest dla nas dostępna również między zajęciami (które choć formalnie trzygodzinne, kończyły się wtedy, kiedy omówiliśmy wszystko).
Dla mnie osobiście miarą skuteczności zajęć był fakt, że przychodziłem na kolejne spotkanie z wersją etiudy, co do której skończyły mi się już pomysły, jak mógłbym dalej nad nią pracować, a z zajęć wychodziłem z garścią bardzo konkretnych uwag i pomysłów często na bardzo radykalne zmiany. Na zajęciach odsłaniała się następna warstwa, nad którą mógłbym/ powinienem pracować. Do swojej codziennej pracy pisarskiej zaadaptowałem poznaną na warsztatach technikę zaprzyjaźniania się z głównymi bohaterami. Ciekawym doświadczeniem było spostrzeżenie, jak dogłębne poznanie bohaterów, niemal z automatu rodzi nowe wątki, pomysły, źródła potencjalnych konfliktów, które pogłębiają i wzbogacają opowiadaną historię.
Warto dodać, że w Warszawie zajęcia odbywają się w bardzo klimatycznym miejscu. Strych na Wróble na Chmielnej mieści się rzeczywiście na strychu, a sposób, w jaki to miejsce jest zaaranżowane i udostępnione do pracy, trzeba po prostu zobaczyć.
Udział w warsztacie był dla mnie cennym doświadczeniem i śmiało mogę polecić go każdemu zainteresowanemu ostrzeniem swojego pisarskiego pióra.