Pisarz na huśtawce
Pierwsza zabiła męża. Druga przyjęła oświadczyny, choć nie kochała. Trzecią zostawiłam na moście, gdy rozważała, czy woda rozwiąże jej problemy. Było ich wiele. Pamiętam ich historie, zapomniałam imiona. Wiele razy spieraliśmy się podczas maszynowych kursów o ich decyzje, motywacje, wybory. Budowaliśmy całe światy, osadzaliśmy w nich bohaterów. Być stwórcą, to miłe uczucie. Ale stwarzanie światów ma także ciemną stronę. Emocje, jakich doświadczamy, wcielając się w morderczynię, oportunistkę lub osobę na skraju samobójstwa, wpływają na nastrój. Emocjami bohaterów zaopiekujemy się my, autorzy. Kto zajmie się nami?
Od euforii do przygnębienia. I z powrotem.
Jeśli doświadczacie w procesie twórczym emocjonalnej huśtawki nastrojów, pragnę was uspokoić. Po lekturze pracy „Psychologia twórczości” Edwarda Nęckiego mogę stwierdzić – to typowe. Do emocjonalnych kosztów twórczości profesor zaliczył m.in. lęk przed odrzuceniem, lęk przed oceną, lek przed niepowodzeniem. Manifestują się one właśnie przez częste i gwałtowne zmiany nastrojów. Może zatem bezpieczniej porzucić pisanie? To nie takie proste. Kto raz skosztował odurzającej mocy stwarzania światów, kto raz poczuł się pisarzem, ten nawet nie pisząc postrzega swoje życie poprzez (nie)pisanie.
Pisanie dla odważnych
W pisaniu obnażasz się.
W pisaniu wystawiasz się na krytykę.
W pisaniu narażasz się na pomówienia, plotki i insynuacje dotyczące też ciebie, jako człowieka.
W pisaniu…
A jednak ludzie wciąż piszą. Dlaczego?
Bohaterka książki „Mam na imię Lucy” – pisarka, Lucy Barton, zdradza, że pisze, bo chce się poczuć bliżej ludzi. To wyznanie brzmi pretensjonalnie, zgoda. Ale kiedy zdać sobie sprawę, że jest wyznaniem samej autorki (tak, to też wam będą robić, będą wam wkładać w usta poglądy waszych bohaterów) staje się bardzo ludzkie, a nawet przynosi ulgę. Bo powiedzieć, tak wprost: piszę, żeby się czuć mniej samotną, żeby zyskać przynależność, więź z innymi. Kto miałby na to odwagę? Elizabeth Strout miała. Powtarza te słowa w wywiadach. Oficjalnie podaje jako powód podjęcia literackiej działalności.
Poczucie więzi z innymi jest warte ryzyka. Choć ryzyko oznacza także, że może się zdarzyć coś przeciwnego – pisząc oddalicie się od ludzi. Opatrzeni etykietką dziwaka jeszcze boleśniej doświadczycie wyobcowania. Nie porzucajcie wtedy pisania. Odmieńcy, autsajderzy, dziwacy tym bardziej was potrzebują. Nawet jeśli zawsze pozostaniecie w mniejszości.
Ryzyko porażki. Lub sukcesu.
Choć proces tworzenia można dość precyzyjnie podzielić na kolejne etapy, wydaje się, że wahanie i wątpliwości są jego immanentną cechą. Szczególnie jesteśmy na nie narażeni pracując nad dłuższą formą. Kilka miesięcy pracy nad powieścią wymaga determinacji, dyscypliny, ale także… wiary w siebie. Jest bardzo prawdopodobne, że pisząc książkę jednego dnia zechcesz wysłać ją do wydawcy, a drugiego spalić. W poniedziałek rano pokażesz koleżance, we wtorek będziesz prosić, by nigdy do tego nie nawiązywała. Warto wtedy pamiętać, że działalność artystyczna to zajęcie, w które wpisana jest konieczność ponoszenia ryzyka. Niezależnie na które z wyjść zdecyduje się autor – czy pójdzie własną ścieżką literacką, wbrew trendom, czy bezpieczniejszą drogą naśladownictwa, ryzyko towarzyszy mu na każdej z nich.
Wydanie powieści niestety nie znosi wątpliwości. Sam proces wydawniczy trwa kilka miesięcy. Jeszcze zanim ukaże się książka, możesz chcieć się odciąć od tego, co stworzyłeś wcześniej. Jeśli książka zyska uznanie, też niewiele lepiej. Możesz nabawić się blokady twórczej, która często jest konsekwencją sukcesu. Autor odkłada podjęcie pisarskich prób, ponieważ obawia się, że nowa książka nie powtórzy sukcesu poprzedniej.
Rada od mistrza
Czyżby zatem ślepa uliczka? Po napisaniu tej notki naszła mnie samą wątpliwość, czy warto wystawiać odsłonięte podbrzusze i narażać się na ciosy, czy warto pisać? We fragmencie „Pięknych dwudziestoletnich” Marek Hłasko daje odpowiedź:
Książki warto pisać tylko wtedy, jeśli przekroczy się ostatnią granicę wstydu; pisanie jest rzeczą bardziej intymną od łóżka; przynajmniej dla mnie.
Tak, warto pisać.
Tak warto pisać.
Przeczytaj także inne wpisy Aliny Krzywiec.
Prosta rada, której pisarze nie lubią słuchać
Sztuka rozmowy, czyli o tym jak dialogować
Pisanie powieści jako wewnętrzna podróż
Podstawy pisania, czyli rzecz o unikaniu błędów
Dlaczego pisarze powinni czytać książki?
Literackie ampery i volty, czyli kilka słów o napięciu
Noworocznie, czyli o czym warto pamiętać podchodząc do pisania
Wyzwanie, czyli jak pisać o miłości i seksie
Pięć rzeczy nie tylko o pisaniu, których kursanci dowiadują się na kursie
Okiem wydawcy, czyli lekcja rynku dla piszących – część 1
Okiem wydawcy, czyli lekcja rynku dla piszących – część 2
Jak napisać scenę jazdy samochodem?
Negatywny bohater, to nie znaczy zły człowiek
Uwięzieni – bohaterowie w trudnych okolicznościach