Tess Gerritsen, Poe i wspomnienia
Po co piszemy? Jaki jest nasz cel?
Im dłużej siedzę w tym fachu, który polega na tworzeniu opowieści, tym częściej dochodzę do wniosku, że ostatecznie chodzi nam wszystkim o to, aby zapisać się na długo w pamięci odbiorcy. Żeby osadzić się gdzieś na dnie jego pamięci, trwać tam bez końca, raz po raz przypominając o swoim istnieniu.
Pamięć Tess Gerritsen
Przeglądałem wczoraj zbiór opowiadań Poego i natrafiłem na frapujące wyznanie pisarki.
Zaczyna się tak: „Edgara Allana Poego nie poznałam, biorąc do ręki książkę, lecz w mrocznym wnętrzu kina, zaciskając ze strachu palce na dłoni mojej matki”.
Okazuje się, że autorka bestsellerów zaprzyjaźniła się z twórczością amerykańskiego geniusza za pośrednictwem filmów Rogera Cormana.
„Spędziłam dzieciństwo, kuląc się w mrocznych kinach, prześladowana przez makabryczne obrazy morderców i kosmitów porywających ciała”.
Jak widzimy odbiór był bardzo sensualny – tę okoliczność powinniśmy również zanotować. Opowieść jest w tym przypadku bodźcowaniem, którego efekty zostają w nas na stałe.
„(….) najbardziej podobał mi się ‘Przedwczesny pogrzeb’, który krytycy uznali dość zgodnie za najgorszy z całego cyklu – opowiada po latach Gerritsen. – Do dziś prześladuje mnie pochodząca z tego filmu (tak mi się w każdym razie zdaje) szokująca scena, w której spragniony Ray Milland unosi do ust kielich, by z przerażeniem odkryć, że roją się w nim robaki”.
„Tego rodzaju obraz na zawsze pozostaje w wyobraźni dziewięciolatki” – dodaje mistrzyni medycznego thrillera, jednocześnie uprzytamniając nam, na co powinniśmy zwrócić uwagę podczas planowania kolejnej narracji.
Dobra opowieść pozostawia po sobie intensywne wspomnienia.
Dlatego storytelling to sztuka projektowania wspomnień.
A wy?
A wy co zapamiętaliście z dzieciństwa, młodości? Jakie sceny, jakie postaci, jakie dialogi, jakie fragmenty fabuł?
Ja mam jedną scenę, która żyje we mnie od ponad trzydziestu lat.
To marsz wilkołaków w „Akademii Pana Kleksa”.
Kiedy zobaczyłem po raz pierwszy tę plastyczną sekwencję w gryfińskim kinie, myślałem, że dostanę zawału. Przerażające postaci, ostre gitarowe riffy i głos Marka Piekarczyka: „Idziemy razem, nas nie pokona nikt”.
Mistrzostwo świata. Tej opowieści nigdy nie zapomnę.
Michał Larek
Przeczytaj także:
Storytelling
Dżingiel, czyli skuteczna metafora
Jak przyciągać uwagę czytelnika?
Jak zacząć powieść
Warsztaty pisarskie u najlepszych. Część pierwsza
Warsztaty pisarskie u najlepszych . Część druga
Warsztaty pisarskie u najlepszych. Część trzecia
Warsztaty pisarskie u najlepszych. Część czwarta
Warsztaty pisarskie u najlepszych. Część ostatnia
Storytelling, czyli sztuka walki
Storytelling i prawo jazdy
Jak zaczął George Lucas?
Zatrzymaj czas!
Jak zaplanować opowieść
Storytelling i neuromarketing